Działalność kolektywu Stop Bzdurom szybko przyciągnęła uwagę policji oraz obecnej władzy. Aktywistki kilkakrotnie zatrzymały furgonetkę anty-LGBT Fundacji Pro – Prawo do Życia oraz przeniosły znicz premiera Morawieckiego na most, z którego skoczyła aktywistka Grupy Stonewall. W efekcie doszło do zatrzymania Margot, podczas którego policja starła się z protestującymi. Dzięki ogromnej mobilizacji oraz międzynarodowemu rozgłosowi Margot zwolniono z aresztu przed upływem dwóch miesięcy. Po wyjściu z aresztu Margot udzieliła kilku wywiadów (nam również udało się z nią porozmawiać). Duże kontrowersje wzbudził zwłaszcza wywiad przeprowadzony przez Beatą Lubecką w Radio Zet, która nieoczekiwanie została nominowana do prestiżowej nagrody Grand Press 2020. Wywołało to burzę w środowisku dziennikarskim i wzbudziło sprzeciw społeczności LGBTQ+, a także zostało skrytykowane przez sam kolektyw Stop Bzdurom. Wiele osób zarzuciło Lubeckiej wrogą postawę, zadawanie personalnych, tendencyjnych i mało merytorycznych pytań oraz brak przygotowania do rozmowy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że nominacja Lubeckiej to policzek dla społeczności LGBT oraz innych nominowanych dziennikarzy.    Media, które dają przykład   - Beata Lubecka z @radio_zet dostała nominacje do Grand Press z @pressredakcja za wywiad z Margot. Uważamy że ten transfobiczny wysryw nie zasługuje na uwagę i nominacja powinna polecieć do Margot za cierpliwość. Zachęcamy do pisania maili w tej sprawie do redakcji - adresy na screenach - napisał na Instagramie kolektyw Stop Bzdurom, do którego należy Margot.    Dlaczego wywiad Lubeckiej budzi takie kontrowersje? Na samym początku dziennikarka powiedziała, że Margot należy do kolektywu „Stop bredniom", podczas gdy nazwa kolektywu to „Stop bzdurom". Podczas rozmowy wypytywała m.in. o tzw. deadname, czyli imię i nazwisko aktywistki widniejące w dowodzie („Patrzę na ciebie i widzę młodego mężczyznę..."). Żeby było jeszcze ciekawiej, uznała odkryte ramiona Margot za „prowokujące". Warto zaznaczyć, że aktywistka miała na sobie... koszulkę bez rękawów. Inne pytania dotyczyły np. operacji korekty płci, cech płciowych czy partnerek seksualnych. Postawiła także warunek, że będzie zwracała się do niej w formie żeńskiej, jeżeli aktywistka nie będzie przeklinać („Umówiłyśmy sie, że jak nie będziesz przeklinać to będę zwracała się do ciebie jak ty chcesz"). Nawet gdy Margot próbowała skupić się na problemie przemocy policyjnej lub przemocy, której doświadczają osoby LGBTQ+ w małych miejscowościach, można było odnieść wrażenie, że dziennikarka próbuje tę przemoc w jakiś sposób uzasadnić.  Margot jest osobą niebinarną i nie identyfikuje ani jako kobieta ani mężczyzna. Deadnaming czy polemizowanie z czyjąś tożsamością płciową to zwyczajny brak szacunku, którego nie uzasadniają powtarzające się pytania słuchaczy czy nawet brak wiedzy. Zwłaszcza, że mówimy o dziennikarce, która ma duże doświadczenie zawodowe i była związana m.in. z Radiem RFM FM czy programami informacyjnymi grupy Polsat. Nominację potępiła m.in. Kampania Przeciw Homofobii.   - Nominowanie Beaty Lubeckiej do tak prestiżowej nagrody, jaką jest przyznawana od 1997 roku Grand Press, wskazuje na szerszy problem, aniżeli ten jednostkowy wywiad. W mediach głównego nurtu osoby LGBT wciąż bywają pokazywane w sposób sensacyjny –  jako ciekawostka, a nie pełnoprawne i pełnowymiarowe osoby. Bywa, że dziennikarze i dziennikarki przekraczają granice zadając osobom LGBT pytania dotyczące życia intymnego, jakby te były zobowiązane na nie odpowiedzieć. Zastrzeżenia budzi też język, jaki jest używany w celu opisywania problemów dotykających społeczność LGBT. Ta sytuacja wskazuje również na ogromną potrzebę, jaką jest zwiększanie świadomości i wiedzy środowiska dziennikarskiego nt. osób LGBT - brzmi fragment oświadczenie Kampanii Przeciw Homofobii.    Cały wywiad Lubeckiej z Margot możecie obejrzeć poniżej:      Bojkot dziennikarzy i oświadczenie Grand Press  Nominacja Lubeckiej nie spodobało się również laureatom Grand Press z poprzednich lat. Nominację skrytykowała m.in. Magdalena Kicińska, czyli laureatka Grand Press 2017 w kategorii Wywiad.   - W opisie konkursu piszą Państwo, że nagradzając materiały "jurorzy kierują się następującymi kryteriami: wybitne walory warsztatowe, znaczenie materiału dla opinii publicznej, ciekawy, indywidualny charakter materiału, zachowanie standardów etycznych dziennikarstwa". W mojej ocenie wyróżniony nominacją wywiad pod każdym z wymienionych względów zaprzecza idei nagrody, którą chcą Państwo przyznawać - zwróciła uwagę Kicińska.      List do Grand Press napisał również dziennikarz Stanisław Skarżyński, który zwrócił się z prośbą o usunięcie go z grona osób nagrodzonych nagrodą Grand Press. Skarżyński otrzymał nagrodę wspólnie z Konradem Radeckim-Mikuliczem za cykl tekstów „Afera misiewiczowa” opublikowanych w serwisie OKO.press (kategoria News, Grand Press 2016). W ramach protestu dziennikarz przekazał swoją nagrodę finansową Stowarzyszeniu Lambda Warszawa, które zwalcza homofobię i transfobię.      W końcu do sprawy odniosło się również jury 24. konkursu Grand Press. Jak wyjaśniono, podczas obrad jury preselekcyjnego, które odbyło się w formule telekonferencji, wywiad Lubeckiej otrzymał nominację do finałowego etapu Grand Press. Podczas dwugodzinnych obrad jury w pełnym składzie 3 grudnia zweryfikowano ocenę materiału, ale na tym etapie regulamin konkursu nie dopuszcza usunięcia jakiejkolwiek pracy. Choć zapewniono, że procedury nominacyjne zostaną przeanalizowane przed kolejną edycją Grand Press, wywiad Lubeckiej wciąż ma szansę na nagrodę Grand Press. Wielu dziennikarzy nie kryje rozczarowania tak mało zdecydowaną reakcją Grand Press.